wtorek, 19 maja 2020

Czytanie rodzinne w odcinkach



Przesyłam drugi rozdział książki Łukasza Wierzbickiego  pt. Dziadek i niedźwiadek.
W rozdziale tym dowiecie się skąd w polskim wojsku znalazł się  niedźwiadek.
Pełny brzuszek
Persja, kwiecień 1942 roku
Drzemałem słodko, gdy nagle- łup! Coś potężnie huknęło mnie w głowę.
- Psiakość!- Poderwałem się na równe nogi i znów-łup! Grzmotnąłem o sufit ciężarówki.
- Minęliśmy już miasto Hamadan?- spytałem siedzącego naprzeciw kolegę, rozmasowując guza. Byłem niezmiernie ciekaw, jak daleko zajechaliśmy w naszej podróży do Palestyny.
- Tak. Chyba tak. Nie wiem- wydukał przez zaciśnięte zęby Staszek, chudy jak patyk młodzik. Nie  wyglądał dobrze.  Jazda wyboistymi drogami sprawiła, że był zieloniutki na twarzy.
            Nagle ciężarówka podskoczyła na kamieniu, a ja- łup! Nabiłem sobie kolejnego guza. By ochronić głowę, pośpiesznie nałożyłem  metalowy hełm, by zaś ratować  chorego kolegę, zastukałem w okienko szoferki i zawołałem do siedzącego za kierownicą Anglika:
- Halo! Stop!
- Ok!- kiwnął głową kierowca i zjechał na pobocze.
Stłoczeni do tej pory niczym sardynki w puszce, z radością wyskakiwaliśmy z samochodu, by rozprostować kości. Gdy opadł wzniecony przez ciężarówkę kurz, naszym oczom ukazała się górska dolina oraz… stojący przy drodze  bosonogi chłopiec w poplamionej koszuli. Ściskał w dłoniach brudny worek i przyglądał się nam z zainteresowaniem.
- Czy  to droga do Kangavar? – zawołałem.
Malec nie odpowiedział. Postawił na ziemi worek, uniósł koszulę i wskazał palcem nagi brzuch,  jakby chciał pokazać , że jest głodny.
- Poczęstuję go ciasteczkami- postanowił Staszek i wydobył z kieszeni paczkę herbatników. Podszedł do chłopca i zaczął rozmawiać, ja zaś  zabrałem się do studiowania mapy.
Po chwili ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się  i ujrzałem Staszka z jakimś zawiniątkiem w rękach.
- A to co?!- spytałem zdumiony na widok wystającej spomiędzy szmat kosmatej mordki.
- Niedźwiadek. Dostałem go od tego chłopca- wyjaśnił kolega i z czułością pogłaskał maleństwo za uchem.
- Oszalałeś! Oddaj go chłopakowi! Za chwilę jedziemy dalej!- wykrzyknąłem.
- Jedziemy, ale z niedźwiadkiem. Chłopak dostał za niego paczkę sucharów i mój ulubiony scyzoryk- odparł spokojnie Staszek i wskazał na irańskiego chłopca, który zbiegał w dół przełęczy.  Zanim zniknął  pomiędzy skałami, odwrócił się jeszcze i pomachał nam na pożegnanie. Wydawał się  zadowolony z ubitego interesu. Ja zaś przeciwnie, zły byłem  na Staszka, że bierze nam na głowę skudłacony, przykurzony, popiskujący z głodu kłopot.
- Zwariowałeś! Co my zrobimy z niedźwiedziem?!- spytałem wzburzony.
- Jak to co? Musimy go nakarmić. Spójrz, żebra  mu wystają, ledwie się trzyma na nogach- odparł Staszek, podał mi niedźwiadka i pobiegł do samochodu po butelkę mleka. Umieścił  w szyjce płócienną chustkę i tak sporządzony smoczek wetknął misiowi do pyszczka. Zwierzak zaczął  chciwie siorbać.
- Przyniesiesz jeszcze jedną butelkę? – poprosił Staszek, widząc,  jak błyskawicznie mleko znika  w brzuchu wygłodniałego misia.
            Trzy razy jeszcze biegłem do ciężarówki i trzy razy niedźwiadek w okamgnieniu opróżniał butlę, nim wreszcie poczuł się syty.
- I co teraz?  Dowództwo wścieknie się, gdy zobaczy nas w obozie z niedźwiedziem- zacząłem klarować koledze.
- Nie zostawimy go na  tym pustkowiu-zdecydował Staszek.- Bierzemy misia ze sobą, a gdy dojedziemy na miejsce poszukamy kogoś, kto się nim zaopiekuje.
Tiiit! Angielski kierowca klaksonem  dał sygnał do odjazdu i uruchomił motor. Staszek chwycił niedźwiadka i wskoczył do samochodu.
- Niech będzie- zgodziłem się niechętnie.- Też coś,  niedźwiedź w  wojskowej ciężarówce, objazdowe zoo, koniec  świata…-gderałem pod nosem, sadowiąc się na swoim miejscu.
Ruszyliśmy znów krętą kamienistą drogą. Staszek posadził sobie niedźwiadka na kolanach. Zwierzak rozglądał się ciekawie i podrygiwał zabawnie na wybojach. Prezentował się  już nieco lepiej. Futerko nabrało połysku, boczki zaokrągliły się, na mordce wypisana była radość.
- Ciekawe, co cię  tak cieszy?- burknąłem.
Niedźwiadek spojrzał na mnie  zadowolonymi  ślepiami.
„Jak to co?- zdawał się mówić.- Pierwszy raz od wielu dni mam pełny brzuszek.”

Jakie były dalsze losy niedźwiadka i żołnierzy możecie się dowiedzieć z następnych  rozdziałów.
Agnieszka Mirek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz