wtorek, 23 czerwca 2020

Ciąg dalszy przygód rodziny Chmielów, bohaterów książki Olle Mattson pt. „Wakacje nad morzem”. Część 3


Lato się kończy, trzeba wracać do miasta. Co w związku z tym planują dzieci?
Mamusia napisała  czerwonym ołówkiem.
 
„Wracamy do miasta”.
 
Trzeba było  się z tym pogodzić! Wszystko było już spakowane i przygotowane. Czekolada na śniadanie gotowała się ostatni raz, a przez podwórko  zbliżał się  Fredrikson z pękiem jesiennych  astrów w jednej ręce i ze świeżo zabitą kurą owiniętą w gazetę.
 
- Na pierwszy obiad  w mieście- powiedział wręczając prezent mamusi.- A dzieci niech biegną do zagrody dla cieląt nazbierać sobie jeżyn. Aż się od nich czerni. Będzie pyszne drugie danie.
 
- Dziękujemy, drogi panie Fredriksonie- powiedziała mamusia.-Dziękujemy za całe lato.
 
- I ja mówię to samo- przyłączył się tatuś.- Jesień powinna być  ładna i pogodna. Gdyby Malena nie miała zacząć szkoły…
 
-Stara Malena, Głupia Malena, Gadatliwa Malena…!- awanturował się  Piotruś na górze w żółtym pokoiku.- Po co ty masz chodzić do szkoły?
 
- Po to- odpowiedziała Malena.
 
- Chciałbym pożegnać się także  z dzieciakami-wyraził życzenie Fredrikson.
 
- Dzieci, chodźcie no tutaj!- zawołał tatuś.
 
Nadąsani zeszli na dół.
 
- Do widzenia i proszę pozdrowić Selmę- powiedziała Malena.
 
- Do widzenia i proszę pozdrowić również Letniego Prosiaczka- powiedział Piotruś.
 
- Do widzenia. Czy dobrze wam zapłacili za pieprz w Kullamaj?- spytał Fredrikson.
 
- Jedną krewetkę za worek- odpowiedziała Malena.
 
- Wcale nie tak źle- stwierdził Fredrikson.- A gdzie jest Mia?
 
- Mia!- zawołał tatuś.
 
- Niech ktoś pobiegnie na górę i ją przyprowadzi- prosiła mamusia.- Przejadła się  wczoraj grzybkami.
 
Piotruś pobiegł na górę.
 
- Chyba będzie urodzaj na gruszki- ciągnął Fredrikson.- Jak będę jechał do miasta, przywiozę torebkę. Ale to pewnie mała nadchodzi.
 
Ale to był tylko Piotruś.
 
- Jej tam nie ma- obwieścił.
 
- Może jest gdzieś w domu- domyślał się Fredrikson.
 
    Malena wbiegła na wzgórze i wykrzyknęła  wierszyk, który recytowano, gdy chciano się dowiedzieć, czy klozecik jest wolny.
 
Ja tu czegoś bardzo szukam,
Jest  kto  w środku, niech zastuka,
Bardzo, bardzo, czekam,o!
Powiedz, powiedz, jest tam kto?
Ale nikt nie odpowiadał.
 
- A co będzie, jeśli uciekła, żeby nie jechać  do miasta? Szeptała Malena Piotrusiowi do ucha.
 
- Mia!- zaczęli  wszyscy nawoływać, jeden przez drugiego.
 
Tatuś zbiegł na dół na łąkę i nawoływał. Mamusia stała na schodach łamiąc ręce.
 
- Chodźmy w drugą stronę- szepnął Piotruś.
 
Pobiegli przez suche trybule, obok warzywnego ogródka, do starej piwnicy na kartofle obok domku, w którym straszyło. Mieszkał tam borsuk, gdy tatuś był jeszcze mały. Piwnica zarosła już zupełnie dziką różą i tarniną.
 
- A co, jeśli ona sobie powiedziała „wejdę tu i będę mieszkać, dopóki Boman nie odjedzie”- mówiła Malena.-A potem przyszedł borsuk i ją zjadł?
 
- Chodźmy zobaczyć- postanowił Piotruś i zajrzał do dziury.- Mia!
 
- Przecież ona nie może odpowiedzieć, jeśli jest zjedzona- zwróciła mu uwagę Malena.
 
- A co będzie, jak Boman przyjedzie teraz- zastanawiał się Piotruś.- I tatuś powie: ”Niestety musimy odłożyć wyjazd o miesiąc, drogi panie Boman, bo muszę odszukać moją najmłodszą córkę, która uciekła. Co by pan powiedział, gdybyśmy tak zabrali się stąd dwudziestego czwartego grudnia”?
 
- Pomyśl, jakby to było przyjemnie  jechać  do domu w samą  Wigilię? – zachwyciła się Malena.
 
- Sankami- dodał Piotruś.- Patrz, tu  aż się czerni od jeżyn.
 
- Można nimi  żyć co najmniej przez miesiąc- orzekła Malena.
 
- Przez rok, jeśli będziemy  oszczędzać- sprostował Piotruś.
 
- W Starym Sadzie jest studzienka-  ciągnęła Malena.
 
- A mieszkać możemy w piwniczce- uzupełnił Piotruś.- A oni będą biegać dokoła i wołać, że Boman już przyjechał.

Jak widzicie dzieci były tak szczęśliwe ,że protestowały przeciwko powrotowi do domu na zimę. Gotowe były mieszkać nawet w piwnicy.
 
Agnieszka Mirek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz