Ciąg dalszy wiadomości o miejscu wypoczynku rodziny Chmielów
z książki OlleMattson pt. Wakacje nad morzem
Opowieść o sąsiedzie,
któremu zawsze tak okropnie się spieszy.
Nazajutrz przyszedł
Jerker, aby pomóc naprawić maszt.
Jerker mieszka z kotką Tossą w chatce po drugiej stronie góry Wysokiej i
jest silny jak niedźwiedź. W oka mgnieniu obalił sterczący z ziemi kikut
masztu.
- Dzięcioły to plaga, ale trzeba przyznać , że to piękne
ptaszki- powiedział Jerker i spojrzał na
zegarek.- Może położymy także nowe dachówki, jak już wzięliśmy się do tej roboty? Czas leci.
- I ja tak myślałem- potwierdził tatuś Chmiel.
- Żebym tylko nie spieszył się tak okropnie- podrapał się w
głowę Jerker ustawiając drabinę.
Potem tatuś wlazł na daszek werandy i zrzucił na ziemię
potłuczone dachówki, które dotąd jeszcze same nie pospadały na dół. A Jerker
stał na dole i podpierał drabinę. Od czasu do czasu stukał przy tym w
ścianę i mówił:
- Porządny domek, nie ma co mówić. Daję za niego osiemset
pięćdziesiąt trzy tysiące sześćdziesiąt
cztery korony i jedenaście ore, panie Chmiel.
- O, co to, to nie, bo Chmielówka nie jest na sprzedaż-
wtrącił się Piotruś.
- W takim razie kupię sobie chyba za te pieniądze harmonię-
pogodził się z losem Jerker.
Potem wlazł na drabinę do połowy jej wysokości, a Malena
podpierała. Piotruś podawał Jerkerowi całe dachówki, które ten z kolei podawał tatusiowi.
- Koniec wieńczy dzieło
i dobrze byłoby teraz dostać kubek kawy- powiedział wreszcie
sentencjonalnie, podając ostatnią
dachówkę.
- Da się zrobić- powiedział tatuś Chmiel i zastukał w ścianę,
aby mamusia wsypała trochę więcej kawy do imbryka- A czy pan lubi do tego
makaroniki?
- Och, gdybym się tylko tak okropnie nie śpieszył- biadał
Jerker i zlazłszy z drabiny pochłonął na stojąco siedem makaroników popijając
kawą. Od czasu do czasu patrzył na zegarek.- Niełatwo z wszystkim zdążyć, mówię wam, drogi panie Chmiel.
Interesy, interesy!
Ale potem oglądał jeszcze pokrywę studzienki, którą miał naprawić
w przyszłym tygodniu. A jeszcze potem poszedł pokazać kamień,
pod którym w ubiegłą niedzielę widział dwie żmije.
- Wylegiwały się na słońcu – opowiadał szturchając kamień
patykiem.- Ale gdy popatrzyłem na nie, o tak, zlękły się i uciekły.- To mówiąc Jerker patrzył groźnie
na tatusia. Jest on jedynym człowiekiem znanym Chmielom, który ma jedno oko
niebieskie, a drugie zielone.
- Najwięcej jednak żmije boją się kogoś, kto mieszka pod schodkami do kuchni- zauważył
tatuś Chmiel.
- A kto to taki?- zdziwiła się Mia.
- Jak nie będziesz spała wieczorem, to zobaczysz- odparł
tatuś.- Czy chce pan może wypróbować moją nową lornetkę?
- Jeśli tylko zdążę- powiedział Jerker.
Ale potem długo patrzył przez lornetkę na wszystkie strony.
Najpierw na szczyty drzew, gdzie odkrył
nowe gniazdo sroki.
- Sroki budują gniazda nisko, to znaczy, że lato będzie w tym roku suche- zawyrokował.
A potem patrzył w dół, w kierunku morza, i zaraz spostrzegł,
że wiatr zaczyna zmieniać kierunek ze wschodniego na zachodni.
- Pysznie- ucieszył się.- To znaczy, że merlan będzie trzymał
się na wierzchu, w wodorostach.
- Czy to dobrze?- spytał Piotruś.
- Doskonale- powiedział Jerker.- Gdy się chce łowić ryby,
trzeba trzymać się tak blisko brzegu, że się niemal słyszy, jak wodorosty trą o dno łodzi, i
trzeba splunąć siedem razy na haczyk i
powiedzieć:
Nie bój się , merlanie, nie bój się, kochanie, Jerker tu na
flądry robi polowanie.
Wtedy merlany sądzą, że nic im nie grozi, bo myślą sobie :
„Przecież my nie jesteśmy flądry!” I biorą, aż miło. Dziękuję za pożyczenie lornetki. Daleko przez nią widać- zakończył Jerker i poszedł do domu
na przedobiednią drzemkę.
Życzliwi sąsiedzi zawsze mile widzą przyjeżdżającą na
wypoczynek rodzinę Chmielów, a że niektórzy z nich są dziwakami to dobrze, bo nie wszyscy ludzie
muszą być jednakowi.
Agnieszka Mirek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz